Przejdź do zawartości

Głoszenie w asyście policji

Głoszenie w asyście policji

 Jeżeli jesteś Świadkiem Jehowy, to czy wyobrażasz sobie głoszenie od drzwi do drzwi w asyście policji? Coś takiego dwa lata temu przeżył Joseph z Mikronezji. Razem z trojgiem głosicieli brał udział w specjalnej kampanii docierania do mieszkańców odległych wysp.

 Około południa zeszli w czwórkę na ląd na niewielkim atolu zamieszkanym przez jakieś 600 osób. Na plaży przywitał ich miejscowy burmistrz. Joseph opowiada, co działo się dalej: „Burmistrz zaproponował, żeby do każdego domu podwoził nas radiowóz. Byliśmy zaskoczeni tą propozycją, ale z szacunkiem odmówiliśmy. Chcieliśmy odwiedzać ludzi, przemieszczając się od domu do domu w typowy dla nas sposób”.

 Głosiciele zaczęli iść na piechotę, zdecydowani porozmawiać z jak największą liczbą osób. „Ludzie byli gościnni i zainteresowani naszym orędziem” — opowiadają Świadkowie. „Dlatego w poszczególnych domach spędzaliśmy więcej czasu, niż początkowo zakładaliśmy”.

 W ciągu tego dnia radiowóz dwukrotnie mijał Josepha, a za trzecim razem się przy nim zatrzymał. Policjanci zapytali, czy nie podwieźć go tam, gdzie jeszcze nie był. „Odmówiłem” — wspomina Joseph. „Ale teraz policjanci nalegali: ‚Podwieziemy cię, bo masz już mało czasu’. Ponieważ zostało mi jeszcze trochę domów, więc nie mogłem odmówić. Gdy podjeżdżaliśmy do kolejnego miejsca, policjanci mówili, jak się nazywa mieszkająca tam rodzina, i zaproponowali, że jeśli nikt nie odpowie na moje pukanie, to przywołają domowników syreną.

 „Z takim wsparciem udało nam się tego dnia dotrzeć do każdego domu. Rozpowszechniliśmy sporo publikacji i umówiliśmy się na odwiedziny z osobami, które okazały zainteresowanie”.

 Policjanci powiedzieli Josephowi, że „bardzo (...) [im] się podobało głoszenie dobrej nowiny”. Kiedy o zachodzie słońca Świadkowie opuszczali wyspę, uśmiechnięci funkcjonariusze z literaturą biblijną w rękach machali im z plaży na pożegnanie.